ŚRODOWISKO
Skutki awarii nie są tak jednoznaczne, a wręcz można powiedzieć, że jest to historia zastępowania jednego skażenia innym. Wraz z awariami reaktorów rolnictwo i leśnictwo wycofywało się z terenów napromieniowanych, a co za tym idzie zmniejszała się ilość używanych pestycydów, herbicydów i innych chemicznych toksyn. Zamknięto istniejący na tych terenach przemysł, a co za tym idzie zniknęło wiele zagrożeń z nim związanych. Wokół elektrowni w Czarnobylu i Fukushimie Daiichi zaczęły zachodzić procesy typowe dla terenów poprzemysłowych, w których porzucenie nieodłącznie wiąże się z zarastaniem. Wrażenie niezwykłości miejsc takich jak Czerwony Las potęgowane jest przez fotografie watah wilków w Czarnobylu bądź opanowujących miasta dzików na terenach wokół elektrowni Fukshima Daiichi. Tworzy to dualizm w postrzeganiu tych przestrzeni, które zarówno są obszarami chronionymi jak i skażonymi.
Kwestie nuklearne są specyficznym obszarem debaty publicznej, głównie ze względu na zaburzenia i osłabienia zaufania do komunikatów eksperckich i rządowych mówiących o zagrożeniach związanych z promieniowaniem. Promieniowanie radioaktywne sprawia, że to co technologiczne i środowiskowe silnie zostaje ze sobą połączone tak, że bardzo trudno jest dostrzec granicę pomiędzy tymi obszarami. Specyfika promieniowania radioaktywnego powoduje pewną pojęciową przemianę, w której znoszone są dotychczas utrzymywane dualizmy pomiędzy naturą a kulturą. Obie awarie odsłoniły nowy rodzaj oddzielenia człowieka od środowiska. Nie polega ono na budowaniu barier, ale świadomym wycofywaniu się z danych przestrzeni i umożliwieniu życia więcej-niż-ludzkim bytom.
Strefy wykluczenia w Czarnobylu i Fukushimie pokazują jak bardzo utrwalony koncept Natury uniemożliwia zbudowanie nowych relacji ze skażoną przyrodą. Obszary te, choć skażone, stają się też przestrzeniami nieustannego rozwijania się ekosystemów. Tym samym trudno je przyporządkować do pojęcia Natury, ponieważ zmieniają się w wyniku ludzkiej działalności i istnieją ze względu na promieniowanie radioaktywne, wyzwolone w wyniku katastrof technologicznych. Jednocześnie, przejawiają wiele naturalnych cech: nieobecność ludzi, bogata flora i fauna, powrót dzikich zwierząt itd.
Czy zwierzęta i rośliny rozwijające się w skażonych strefach wykluczenia są w takim razie dzikie? Czy są naturalne? Do jakich przestrzeni przyrody należy się włączyć? To, że dla radioaktywnego dzika strefa wykluczenia w Fukushimie jest przestrzenią, która umożliwia mu życie, nie oznacza, że środowisko to będzie odpowiednie dla niektórych gatunków ptaków. Co ważne, a o czym o dziwo zapominają klasyczne podejścia do ochrony przyrody, środowisko nie jest stałą, zamkniętą całością – podlega nieustannym przemianom, kryzysom i zaburzeniom. Są one jego składową, a nie czynnikami wykluczającymi istnienie ekosystemu. Właśnie ze względu na tę zmienność, ale również wzajemne wpływanie na siebie człowieka i przyrody, środowiska są historyczne. Natura przestaje być niemym, monolitycznym obiektem, ale siecią relacji, w której każdy jej składnik na równi kształtuje i zmienia. Strefy w Czarnobylu i Fukushimie są obszarami oporu, które pozostawione są samym sobie – z powodu zagrożenia dla ludzi strony promieniowania radioaktywnego – nie poddają się ponownemu zawłaszczeniu i dominacji człowieka. Stawiają również opór w wymiarze symbolicznym, nie spełniając wyobrażeń i oczekiwań na temat tego, jak powinien wyglądać post-nuklearny krajobraz. Nie są one martwymi, ogołoconymi przestrzeniami, ale niespodziewanie bogatymi i wciąż rozwijającymi się ekosystemami. Nieobecność ludzi staje się czymś pozytywnym. Choć człowiek w dużej mierze jest nieobecny na tych terenach, to powstały one z powodu jego działalności – technologii i jej porażki. Przez swój podwójny status i bycie jednocześnie nieużytkami jak i bogatymi ekosystemami, stają się wręcz etycznym wezwaniem do zmiany paradygmatów tego, co warto chronić i włączenia ziem odrzuconych w obszar troski. Awarie elektrowni i ich skutki nie są jedynie katastrofami człowieczymi, a obejmują sobą i wpływają na przyrodę, stają się również historią naturalną.
Tradycyjna ochrona środowiska skupiona była na przywracaniu i utrzymywaniu środowiska niezaburzonego: pewnego wyobrażonego stanu oryginalnego, nieskazitelnego i nietkniętego ludzką ręką obszaru. W ramach tych praktyk reintrodukowano gatunki, które zniknęły z danego miejsca, a wszelkie nowe byty traktowano jako inwazyjne. Tym samym środowisko było traktowane jako coś kruchego, którego choć przez ludzką obecność traci swoją wartość, to bez opieki i pomocy człowieka samo sobie nie poradzi. Postawa ta jest coraz częściej krytykowana, ponieważ nie uwzględnia dynamicznego, procesualnego i ewolucyjnego charakteru środowiska – zapomina, że nieustannie się ono zmienia. Nowe podejście określane jest jako zorientowane procesowo i skupiona jest na zapewnianiu warunkom ekosystemów, by te mogły swobodnie się rozwijać. Z historycznego, krajobraz staje się otwartym: na przemiany, w tym również na obecność antropogenicznych zakłóceń. W tej perspektywie strefy wykluczenia w Czarnobylu i Fukushimie zasługują na troskę i ochronę: ze względu na ich przeszłość naznaczoną człowiekiem, więcej-niż-ludzką teraźniejszość i możliwość przyszłości międzygatunkowej. To, co podlegałoby opiece to z jednej strony materialny wymiar wszystkich elementów tworzących te przestrzenie, ale również i tworzone przez nią znaczenia oraz wpisane przez ludzi symbole. Skażenie przestałoby być czymś, co degraduje te obszary, a stałoby się kolejnym elementem procesualnego charakteru tych ekosystemów. Postnuklearną przyrodę traktuję jako technonaturę, łączącą w sobie porządki kulturowe, technologiczne i środowiskowe. Tak rozumiana przyroda jest pozycyjna i hybrydyczna a do jej opisu nie wystarczają już narzędzia z nauk biologicznych, ale cały aparat transcdyscyplinarnego myślenia. Skażone technonatury wymagają od nas przemyślenia naszej antropocentrycznej pozycji i wypracowanie nowych praktyk troski o te miejsca, które dotychczas traktowane były jako zdegradowane.